B. Karkut: Jeśli fajnie się ułoży, zobaczymy co dalej!
Trener mistrzyń Polski, Bożena Karkut oceniła losowanie fazy grupowej EHF Ligi Europejskiej. Miedziowe trafiły do grupy C, w której zmierzą się z węgierskim Motherson Mosonmagyarovari KC, niemieckim HSG Blomberg-Lippe oraz francuskim JDA Bourgogne Dijon Handball.
Kobiety
Miała Pani jakieś specjalne życzenia przed losowaniem?
Jak już się zespół kwalifikuje do fazy grupowej, to drużyny są na wyrównanym poziomie i nie ma mamy jakichś specjalnych życzeń, z kim chcemy grać. Bardziej patrzymy na logistykę tego wszystkiego, podróże, i jak to poukładać. Cieszę się, że kolejny raz w Lubinie zawita europejska piłka ręczna z różnych krajów, bo to zawsze są takie ciekawe doświadczenia dla zawodniczek i kibiców również. Ze spokojem przyjęliśmy to losowanie i będziemy się szykować, bo tak naprawdę od stycznia zacznie się granie co trzy dni.
Kibice po cichu liczyli na to, że spotkamy się z Darią Michalak (Dunarea Braila), Adą Płaczek (Paris) lub selekcjonerem kadry Arne Senstadem (Larvik).
Albo też mógł być zespół hiszpański - były klub Maleny Cavo i Mariane Fernandes. Też by było ciekawie, ale na tym to polega, że koncert życzeń to jedno, a losowanie to drugie. Zawsze podchodzę do tego, że co los da, to będzie, nie mam jakichś "czarnych koni" lub tych, których bym nie chciała.
Losowanie wydaje się bardziej przystępne niż ostatnio.
Może tak, a może my już przyzwyczailiśmy do tych wielkich klubów i nie podchodzimy do takich meczów z niepokojem. Dla mnie ta grupa jest dobra. Mamy piłkę ręczną z różnych części Europy, bo gdyby na przykład trafiły dwie skandynawskie drużyny, to byłoby już mniej interesująco, a tu mamy Niemki, węgierską, gorącą krew oraz Francuzki, które jako reprezentacja od lat przodują na świecie.
Dwumecz Zagłębie - Savehof pokazał, że skandynawska piłka ręczna wcale nie musi być taka straszna dla mistrzyń Polski.
W zeszłym roku dziewczyny uwierzyły, że Skandynawia nie taka straszna i tej rundzie rewanżowej już spokojniej do tych meczów podchodziły. Z wiarą, że coś można osiągnąć. To są tacy sami ludzie i nie ma co ulegać tym ogólnym opiniom. Myślę, że nasza konfrontacja, a także Kobierzyc z Larvikiem pokazała, że ten mit Skandynawek, których przygotowanie fizyczne i motoryczne, umiejętności są nieosiągalne dla nas, a tu się okazało, że naprzeciwko tych drużyn stanęły te "małe", z wielkim sercem i poradziły sobie. Cieszę się, że pokonaliśmy skandynawską drużynę, bo dla moich zawodniczek to jest kolejny krok taki mentalny i dodatkowa wiara we własne umiejętności, że naprawdę z każdym można wyjść i powalczyć.
Jaki cel sobie stawiacie przed sobą na Ligę Europejską po awansie do fazy grupowej?
Zakwalifikowanie to był nasz główny cel. Zdajemy sobie sprawę, bo naprawdę to jest trudne fizycznie, podróże, hala, mecz, ciągła presja i stres, niemniej mimo tych trudności podjęliśmy temat, żeby dziewczyny, które ewidentnie od kilku lat dominują w Polsce mogły się rozwinąć w tych konfrontacjach międzynarodowych. Nie mamy sprecyzowanych celów typu wyjść z grupy lub zdobyć puchar, to bardziej pozostawiam w strefie naszych marzeń, bo marzenia trzeba mieć. Gdy w nie uwierzymy, to mogą się spełnić, zawsze to powtarzam. Przede wszystkim w tej fazie grupowej chcielibyśmy zacząć coś wygrywać. Zobaczymy, pierwsza runda nam pokaże, w którym miejscu jesteśmy. Bez żadnych kompleksów będziemy wychodziły na parkiet z nastawieniem, że chcemy zdobywać punkty. Jeśli fajnie się ułoży, zobaczymy co dalej!